Witam.
Ostatnio dużo się znowu pozmieniało w moim życiu, bowiem nie jestem już taki młody, jak wtedy, gdy zaczynałem prowadzić ten blog. Przekroczenie progu pełnoletności było chyba moim największym wydarzeniem 2014 roku. Zmiana była dość nagła i niektórzy z Was mogą tylko podejrzewać, jak się czułem. Z pewnością nie będzie z tym żadnego problemu, bo każdy z Was musiał w życiu doświadczyć jakiejś gwałtownej przemiany, czegoś, pod wpływem czego Wasze życie nie było takie, jak normalnie. Przypuszczam, że istniały różne okoliczności, dzięki którym poznaliście to uczucie. Mogła to być śmierć kogoś bliskiego, może ktoś Was uraził dotkliwie w jakiś sposób, ewentualnie okazało się, że wasz partner/partnerka stwierdził/-a, że "jesteście tylko niepotrzebnym balastem w życiu oraz nie umiecie jemu/jej w niczym pomóc" i to Was bardzo zmartwiło. To wszystko mam już za sobą, teraz myślę o czymś innym. Owe uczucia trwają zazwyczaj dopóki, dopóty nie uświadomimy sobie, że tak naprawdę życie idzie dalej. Pamiętam, że ostatnio coś podobnego czułem w dniu swoich 18. urodzin.
Była noc z 16 na 17 grudnia 2014 roku. Wieczór mijał mi jak zawsze - siedziałem i pisałem wypracowanie na łacinę. Wszystko się zaczęło, gdy minęła północ. Wtedy koledzy, z którymi mieszkam w pokoju, wstali i zaczęli śpiewać "100 lat". Nie powiem, że nie - to była bardzo miła niespodzianka i myślę, że ta chwila z pewnością na długo pozostanie w mojej pamięci. Chyba przez pierwszą godzinę (czyli zanim poszedłem wreszcie spać) świetnie się czułem z myślą, że nagle wolno mi więcej. Od teraz alkohol, papierosy, możliwość zdania prawa jazdy i inne przyjemności dorosłych ludzi stały dla mnie otworem. Podobało mi się to. W ciągu dnia przeżywałem same miłe niespodzianki. Najpierw koledzy z klasy podrzucili mnie 18 razy, chwilę potem reszta znajomych z klasy złożyła mi życzenia - trudno sobie wyobrazić przyjemniejszy sposób na spędzenie poranka w szkole. Później odwiedziły mnie koleżanki ze szkoły, które przyniosły mi prezent. Jeszcze w trakcie ich wizyty przyszli koledzy z pokoju z naszymi koleżankami. Słowem - same pozytywne niespodzianki. Wszystko zaczęło się zmieniać wieczorem tego samego dnia, przez drobnostkę. Poszedłem wtedy do sklepu, by móc później jakoś uczcić swoją dorosłość (przynajmniej tą wyrażoną liczbą 18). Specjalnie ze sobą zabrałem dowód osobisty tak, żeby móc go od razu pokazać sprzedawczyni i to na tyle cwaniacko, że zrobiłbym to jeszcze przed jej prośbą o okazanie dokumentu potwierdzającego moją pełnoletność. Dumny wybrałem piwo, stanąłem w kolejce i pierwszy zawód, bowiem pani nawet nie poprosiła mnie o mój dowód - trudno się mówi. Wyszedłem ze sklepu, poszedłem do pokoju i wtedy wspólnie z kolegami wypiliśmy w spokoju po piwie. Jednak nie to jest w tym najistotniejsze, że piłem pierwszy raz w życiu alkohol, bo ważniejsze były myśli, które towarzyszyły tej czynności. Czułem, że coraz mniej się cieszę z tego, że wreszcie nadeszła moja długo wyczekiwana dorosłość. Było kilka powodów, dla których z roześmianego licealisty z piwem w ręku nagle stawałem się tym, kim jestem od zawsze - ponurym, zrzędliwym maruderem miewającym okresowe wybuchy radości.
Ostatnio dużo się znowu pozmieniało w moim życiu, bowiem nie jestem już taki młody, jak wtedy, gdy zaczynałem prowadzić ten blog. Przekroczenie progu pełnoletności było chyba moim największym wydarzeniem 2014 roku. Zmiana była dość nagła i niektórzy z Was mogą tylko podejrzewać, jak się czułem. Z pewnością nie będzie z tym żadnego problemu, bo każdy z Was musiał w życiu doświadczyć jakiejś gwałtownej przemiany, czegoś, pod wpływem czego Wasze życie nie było takie, jak normalnie. Przypuszczam, że istniały różne okoliczności, dzięki którym poznaliście to uczucie. Mogła to być śmierć kogoś bliskiego, może ktoś Was uraził dotkliwie w jakiś sposób, ewentualnie okazało się, że wasz partner/partnerka stwierdził/-a, że "jesteście tylko niepotrzebnym balastem w życiu oraz nie umiecie jemu/jej w niczym pomóc" i to Was bardzo zmartwiło. To wszystko mam już za sobą, teraz myślę o czymś innym. Owe uczucia trwają zazwyczaj dopóki, dopóty nie uświadomimy sobie, że tak naprawdę życie idzie dalej. Pamiętam, że ostatnio coś podobnego czułem w dniu swoich 18. urodzin.
Była noc z 16 na 17 grudnia 2014 roku. Wieczór mijał mi jak zawsze - siedziałem i pisałem wypracowanie na łacinę. Wszystko się zaczęło, gdy minęła północ. Wtedy koledzy, z którymi mieszkam w pokoju, wstali i zaczęli śpiewać "100 lat". Nie powiem, że nie - to była bardzo miła niespodzianka i myślę, że ta chwila z pewnością na długo pozostanie w mojej pamięci. Chyba przez pierwszą godzinę (czyli zanim poszedłem wreszcie spać) świetnie się czułem z myślą, że nagle wolno mi więcej. Od teraz alkohol, papierosy, możliwość zdania prawa jazdy i inne przyjemności dorosłych ludzi stały dla mnie otworem. Podobało mi się to. W ciągu dnia przeżywałem same miłe niespodzianki. Najpierw koledzy z klasy podrzucili mnie 18 razy, chwilę potem reszta znajomych z klasy złożyła mi życzenia - trudno sobie wyobrazić przyjemniejszy sposób na spędzenie poranka w szkole. Później odwiedziły mnie koleżanki ze szkoły, które przyniosły mi prezent. Jeszcze w trakcie ich wizyty przyszli koledzy z pokoju z naszymi koleżankami. Słowem - same pozytywne niespodzianki. Wszystko zaczęło się zmieniać wieczorem tego samego dnia, przez drobnostkę. Poszedłem wtedy do sklepu, by móc później jakoś uczcić swoją dorosłość (przynajmniej tą wyrażoną liczbą 18). Specjalnie ze sobą zabrałem dowód osobisty tak, żeby móc go od razu pokazać sprzedawczyni i to na tyle cwaniacko, że zrobiłbym to jeszcze przed jej prośbą o okazanie dokumentu potwierdzającego moją pełnoletność. Dumny wybrałem piwo, stanąłem w kolejce i pierwszy zawód, bowiem pani nawet nie poprosiła mnie o mój dowód - trudno się mówi. Wyszedłem ze sklepu, poszedłem do pokoju i wtedy wspólnie z kolegami wypiliśmy w spokoju po piwie. Jednak nie to jest w tym najistotniejsze, że piłem pierwszy raz w życiu alkohol, bo ważniejsze były myśli, które towarzyszyły tej czynności. Czułem, że coraz mniej się cieszę z tego, że wreszcie nadeszła moja długo wyczekiwana dorosłość. Było kilka powodów, dla których z roześmianego licealisty z piwem w ręku nagle stawałem się tym, kim jestem od zawsze - ponurym, zrzędliwym maruderem miewającym okresowe wybuchy radości.
Po pierwsze - poczułem, że wyjątkowość tego dnia już się kończy. Gdy skończy się "impreza", i tak wszystko będzie takie, jak przez 18 lat, bowiem znajomi pozostaną wciąż ci sami, a sam cały czas będę siedział w tym samym pokoju. Wiem, że to jest trochę naiwne, ale przez całe 18 lat czułem, że osiemnastka jest taką magiczną chwilą w życiu człowieka. Zbyt długo jednak myślałem o tym, że ta "magia" odnosi się też do reszty życia po ukończeniu 18. roku życia. Tę naiwność udało mi się zauważyć z chwilą, gdy kończyłem drugie piwo. Miałem mimo wszystko nadzieję, że wydarzy się coś tak nagłego, że zmieni mnie w innego, dorosłego człowieka. Głupie było to moje myślenie, nieprawdaż? Tym bardziej, że nic "magicznego" właściwie się nie stało (poza wzrostem ilości alkoholu w moim organizmie).
Po drugie - zdałem sobie tylko sprawę z tego, że, jak to się często mawia, "czas nieubłaganie gna do przodu" (nie lubię tego sformułowania). Co z tego, że dzisiaj macie 18 lat? Jutro możecie mieć już 22, a co ciekawe, nawet nie zauważycie, kiedy to się stanie i nie trzeba nawet daleko szukać przykładu, że tak jest. Wypada mi wspomnieć w tym momencie, że mam siostrę, która jest na studiach i ma już 23 lata. Co ciekawe sam jeszcze pamiętam, jak szukała kierunku studiów i dopiero składała papiery na uczelnię. Od tamtego momentu minęło prawie 5 lat, a te chwile wciąż wydają mi się bliskie i postrzegam je jako coś, co wydarzyło się wczoraj. Myślę, że taki sposób postrzegania czasu nie jest obcy nie tylko mi. Nawet tato podczas ostatniej rozmowy ze swoim kolegą ze studiów (znają się od drugiej połowy lat 80.) stwierdzili, że chodzenie na uczelnię mimo że jest już nieco odległe w latach, to jednak wciąż wydaje im się ono dość bliskie.
I wreszcie po trzecie - uświadomiłem sobie, że w życiu po ukończeniu 18. roku życia liczy się coś więcej, niż tylko picie alkoholu. Trochę śmiesznie może brzmieć, że stwierdziłem to tuż po osiemnastce, prawda? Jednak tak było naprawdę - czułem zwyczajne uczucie pustki. Było to na tyle natarczywe uczucie, że zamiast: "Hurra, wreszcie pełnoletni!" było: "Kurde, już pełnoletni". I nie chcę tutaj wyjść na hipokrytę, bo wiem, że wspomniałem o tym, jak bardzo czekałem na to, żeby wreszcie stać się dorosły liczbą. Po prostu fakt dorosłości to przede wszystkim oznaka dojrzałości (rymy w ciul). Trzeba zaakceptować to, że po osiemnastce nie żyje się po to, by pić, tylko po to, by być i żyć. Będą studia, praca, miłość, być może ktoś z Was założy rodzinę albo wymyśli lekarstwo na AIDS i aż sam zaczynam wierzyć, że to moje życie się nie skończyło, tylko dopiero się zaczyna, jednak z czasem się skończy.
Po drugie - zdałem sobie tylko sprawę z tego, że, jak to się często mawia, "czas nieubłaganie gna do przodu" (nie lubię tego sformułowania). Co z tego, że dzisiaj macie 18 lat? Jutro możecie mieć już 22, a co ciekawe, nawet nie zauważycie, kiedy to się stanie i nie trzeba nawet daleko szukać przykładu, że tak jest. Wypada mi wspomnieć w tym momencie, że mam siostrę, która jest na studiach i ma już 23 lata. Co ciekawe sam jeszcze pamiętam, jak szukała kierunku studiów i dopiero składała papiery na uczelnię. Od tamtego momentu minęło prawie 5 lat, a te chwile wciąż wydają mi się bliskie i postrzegam je jako coś, co wydarzyło się wczoraj. Myślę, że taki sposób postrzegania czasu nie jest obcy nie tylko mi. Nawet tato podczas ostatniej rozmowy ze swoim kolegą ze studiów (znają się od drugiej połowy lat 80.) stwierdzili, że chodzenie na uczelnię mimo że jest już nieco odległe w latach, to jednak wciąż wydaje im się ono dość bliskie.
I wreszcie po trzecie - uświadomiłem sobie, że w życiu po ukończeniu 18. roku życia liczy się coś więcej, niż tylko picie alkoholu. Trochę śmiesznie może brzmieć, że stwierdziłem to tuż po osiemnastce, prawda? Jednak tak było naprawdę - czułem zwyczajne uczucie pustki. Było to na tyle natarczywe uczucie, że zamiast: "Hurra, wreszcie pełnoletni!" było: "Kurde, już pełnoletni". I nie chcę tutaj wyjść na hipokrytę, bo wiem, że wspomniałem o tym, jak bardzo czekałem na to, żeby wreszcie stać się dorosły liczbą. Po prostu fakt dorosłości to przede wszystkim oznaka dojrzałości (rymy w ciul). Trzeba zaakceptować to, że po osiemnastce nie żyje się po to, by pić, tylko po to, by być i żyć. Będą studia, praca, miłość, być może ktoś z Was założy rodzinę albo wymyśli lekarstwo na AIDS i aż sam zaczynam wierzyć, że to moje życie się nie skończyło, tylko dopiero się zaczyna, jednak z czasem się skończy.
Po osiemnastce i tak nic się nie stanie może poza tym, że pojawi się świadomość, iż jesteście już o 18 lat bliżej do śmierci, drodzy Państwo.